26 kwi 2016

10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Hiszpanii

Mieszkam w Hiszpanii już prawie trzy lata (jak to szybko zleciało!), ale doskonale pamiętam dzień, w którym wysiadłam z samolotu w Maladze po raz pierwszy, w wakacje prawie cztery lata temu. Powietrze wydawało się zupełnie inne niż w Polsce, jakby bardziej gęste, gorące,  pachniało oliwą, rybami i olejkiem do opalania. To pierwsza rzecz, która była dla mnie całkowicie inna i zaskakująca. Z każdym krokiem zadziwiało mnie coś innego, na przykład... góry! Przyleciałam do Malagi nie wiedząc o niej kompletnie nic, tylko tyle, że jest na południu Hiszpanii, przy samym morzu. Te cudowne góry były dla mnie totalnym zaskoczeniem.
W tamte wakacje spędziłam w Hiszpanii dwa tygodnie, które wydawały się trwać co najmniej miesiąc. W Andaluzji czas zwalnia, szczególnie w małych miejscowościach.  O tym akurat wiedziałam od mojej siostry, która już wcześniej mieszkała na południu Hiszpanii. Przez te dwa tygodnie doceniałam każdą sekundę, tak ogromnie podobało mi się w Torre del Mar (małe miasteczko przy Maladze). Codziennie odkrywałam coś innego, różnice między życiem w Hiszpanii a życiem w Polsce.
Po niecałym roku wróciłam do Torre, tym razem na dwa lata :) I nadal pewne rzeczy nie przestawały mnie zaskakiwać, każda pora roku pokazywała mi nowe oblicze Hiszpanii.
Przechodząc do tematu, oto lista dziesięciu najdziwniejszych dla mnie rzeczy, których doświadczałam codziennie przez kilka ostatnich lat:

1. Kolory
Jedna z pierwszych rzeczy, które mega pozytywnie mnie zaskoczyły. Kolorowe ubrania, barwne budynki, niebieskie krawężniki, żółte sygnalizacje świetlne, pomarańczowe dachy, czerwone doniczki, niebieskie niebo i... turkusowe morze <3 Wszystko wydawało mi się takie wyraziste i soczyste, to między innymi przez zupełnie inne światło niż mamy w Polsce, ale też dzięki innej mentalności mieszkańców.
Uwaga! Ostrzegam, że w Madrycie jest trochę mniej kolorowo :)



2. Hola, guapa!
...czyli "cześć, piękna!". Tak może powitać Cię sąsiad albo pani z warzywniaka. Ktokolwiek. To zwykły, typowy zwrot. Istnieją jego różne warianty. Na przykład mój sąsiad, z którym nigdy nie rozmawiałam, zawsze witał mnie słowami "Hola, preciosa, que tal?" (w wolnym tłumaczeniu: "hej piękna, co tam?"). Nawet nie czekał na odpowiedź :P Takie tam zwykłe, codzienne powitanie :)
Uwaga! Tutaj też muszę zaznaczyć, że w Madrycie AŻ tak często się tego nie słyszy ;)

3. Pory posiłków
Mam wrażenie, że w Hiszpanii pory posiłków to świętość. Na przykład churros w większości restauracji można kupić tylko do np. dwunastej. Jeśli chcemy zjeść coś na mieście, musimy się upewnić, czy dana restauracja serwuje dania przez cały dzień, czy w konkretnych godzinach (na przykład wieczorem kuchnie są często otwierane dopiero o 19). Bardzo dziwnym widokiem są całe rodziny siedzące w restauracjach około północy przy syto zastawionym stole. Wynika to stąd, że w Hiszpanii kolacje je się bardzo późno. Rzuca się to w oczy szczególnie w wakacje.



4. Oliwa z oliwek w baniakach
Nie wiem, czy dla kogokolwiek oprócz mnie to coś zaskakującego, ale wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, kiedy pierwszy raz weszłam do pierwszego lepszego supermarketu. Rzędy butelek oliwy, różnych rodzajów, kolorów, konsystencji, wielkości. Nawet pięciolitrowych. Oczywiście szybko okazało się, że to właśnie je najlepiej kupować, kiedy wpadnie się w nałóg picia oliwy w ogromnych ilościach (wiem, że zdrowiej kupować w szklanych, ciemnych butelkach, ale one starczają tylko na kilka dni!).

5. Dubbing
Klasyka. Włączasz telewizor, a tam filmy tylko i wyłącznie z hiszpańskim dubbingiem. Dziwne. Z kolei dla Hiszpanów dziwnością jest oglądanie filmu z lektorem. Tutaj ostrzegam przed kinami! Tam również filmy puszczane są głównie z dubbingiem. Jeśli komuś zależy na oryginalnym języku, powinien szukać kin, które w swoim repertuarze mają dwie wersje filmu, ta oryginalna ma zawsze dopisek przy tytule V.O.S.E.

6. Brak ogrzewania?!
Tak, na południu Hiszpanii ogrzewanie w mieszkaniu to rzadkość. Nie wiem, jak w innych częściach kraju, ale mieszkańcy Andaluzji przecenili temperatury zimowe. Jak już kiedyś pisałam, temperatura w najzimniejszych miesiącach jest bardzo zmienna, waha się między 10 a 20 stopni w dzień. Ale noce są dużo zimniejsze, przez co w mieszkaniach robi się chłodno. No dobra, jak dla mnie przeraźliwie zimno. W domu siedziałam w trzech bluzach, a kiedy wychodziłam na dwór, zazwyczaj wystarczała tylko jedna :) Nie było innej opcji, jak tylko kupić grzejniki na prąd...

7. Pietruszka czy mięta?
Pamiętajcie! Jeżeli idziecie na zakupy do warzywniaka lub na targ, nie zapomnijcie poprosić o natkę pietruszki lub miętę. Dostaniecie ją w prezencie! Tak jest chyba w większości Hiszpanii, bo spotkałam się z tym zarówno w Andaluzji, jak i w Madrycie :)
Pozostając w temacie pietruszki i warzywniaków, ostrzegam, że nie dostaniecie pietruszki w korzeniu. Nigdzie. Przynajmniej nam się jeszcze nie udało. Chyba, że w jakimś egzotycznym sklepie ;) Nie pomylcie pietruszki z pasternakiem, to bardzo częste zaskoczenie przy robieniu pierwszy raz zupy w Hiszpanii :P

8. Kafelki!
Wszędzie kafelki! <3 Kolorowe, świecące, piękne. Na ziemi, budynkach i murach. Uwielbiam to! Tutaj po raz kolejny muszę zaznaczyć, że dużo więcej tego w Andaluzji niż w Madrycie (ta notka chyba powinna nazywać się 10 rzeczy, które zdziwiły mnie w ANDALUZJI ;)).

Yuki przedstawi Wam kilka fajnych przykładów kafelek:










9. Wino
W Hiszpanii pije się duuużo wina, co w sumie zaskakujące nie jest. Ale już jego ceny tak. Butelkę czerwonego wina można dostać nawet za niecałe 1 euro! Może nie jest najlepsze, ale już to za 2, 3 euro w Polsce kosztowałoby dużo więcej.

10. Sport
Wiem, że w Polsce moda na uprawianie sportu ciągle rośnie, ale w porównaniu do Hiszpanii i tak wypada blado. Dość zaskakujący widok, a można go uświadczyć zarówno na południu, jak i w stolicy. Na plażach mnóstwo biegaczy, kilka boisk do grania w siatkę, piłkę nożną, siłownie na świeżym powietrzu, a wszystko oczywiście zajęte. W Madrycie w ten sposób oblegane są parki - tutaj dochodzą jeszcze fani rolek, wrotek i desek. Plus siłownie i inne fitnessy na każdym kroku. Mam wrażenie, że tutaj ćwiczy każdy :)



To by  było na tyle, chociaż muszę przyznać, że trochę pominęłam. Możliwe, ze napiszę część drugą ;) Oczywiście nawet nie wspominałam o takich rzeczach, jak niesamowicie mili i sympatyczni ludzie, ponieważ to chyba zaskakujące nie jest. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz